Zabójcza inflacja
Inflacja zabiera nam rocznie owoce blisko dwóch miesięcy pracy. Niestety nie ma nadziei na szybki powrót do normalności a przyszłość jest niewiadomą.
Jak wynika z szacunku GUS za maj inflacja konsumencka zabiera nam już 13,9% oszczędności w skali roku. Rośnie również inflacja bazowa, nie uwzględniająca najbardziej zmiennych cen towarów, tj. żywności i energii - w maju wyniosła 8,5% rok do roku. A to oznacza, że już wszystkie kategorie towarów i usług podlegają presji inflacyjnej. Podejmowane przez rząd działania na rzecz ograniczenia wzrostu cen nie przynoszą oczekiwanego efektu. Jest już za późno na naprawianie błędów polityki NBP z ubiegłego roku. Podwyżki stóp procentowych rujnują budżety domowe kredytobiorców a tymczasem banki liczą krociowe zyski. Tarcze antyinflacyjne nie przynoszą pozytywnego efektu, bowiem polegają na wprowadzeniu na rynek pieniędzy bez pokrycia. Więc ich działanie jest de facto proinflacyjne. Pomysłów na rozdawanie świadczeń socjalnych jest coraz więcej, bowiem zbliżają się wybory. Taka pomoc jest iluzoryczna i nie przyczyni się w dłuższej perspektywie do poprawy sytuacji życiowej jej beneficjentów a tylko pogorszy sytuację ekonomiczną kraju. Przyszłe pokolenia będą spłacać zaciągane obecnie długi wraz z horrendalnymi odsetkami. Inflacja jest czynnikiem intensyfikującym presję płacową. Rosną więc koszty produkcji w przedsiębiorstwach, które przerzucają je na konsumentów. Spirala inflacyjna się rozkręca. W kwietniu br. inflacja producencka wyniosła 23,3% rok do roku.
Do czynników zewnętrznych determinujących wzrost cen należą ceny surowców strategicznych. Ropa naftowa jest obecnie notowana na poziomie 120 dolarów za baryłkę, o 75% wyższym niż przed rokiem. Przy jednocześnie dużym apetycie na zysk naszych rafinerii ceny paliwa znajdują się na rekordowo wysokich poziomach. Czy będziemy w stanie zmienić producentów surowców energetycznych tak, aby nie odczuły braków dostaw przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe? Wynegocjowanie z Norwegią korzystnych cen gazu wobec zaistniałego konfliktu dyplomatycznego może być trudne. Ograniczenia w zakresie dostaw zbóż z Ukrainy przyczynią się do dalszego wzrostu cen żywności. Niebagatelny wpływ na ceny żywności mają wysokie koszty produkcji nawozów sztucznych, które są pochodną drastycznych podwyżek cen gazu. Zakończenie wojny za naszą wschodnią granicą może nie nastąpić szybko, co negatywnie będzie przekładać się na sytuację ekonomiczną świata, w tym Polski. Zagrożeń sytuacji ekonomicznej jest więcej. Rośnie prawdopodobieństwo pęknięcia bańki na rynku nieruchomości za sprawą rosnącego oprocentowania kredytów hipotecznych. W Stanach Zjednoczonych już odnotowano spadek, wywindowanych poza granicę rozsądku, cen nieruchomości. Jak widać kryzys subprime z 2008 roku niczego nie nauczył Amerykanów, jak również Polaków. Rośnie ryzyko tego, czego byśmy bardzo nie chcieli – stagflacji.
Siła nabywcza złotego w maju br. w porównaniu z analogicznym miesiącem sprzed trzech lat spadła o 22%. W tym okresie złoto w wycenie dolarowej podrożało o 40% a srebro o 50%. Natomiast ceny wyrażone w polskiej walucie wzrosły o 58% w przypadku złota oraz 75% srebra. Oznacza to, że zainwestowanie w złoto lub srebro trzy lata temu zrekompensowałoby nam z dużą nawiązką straty, jakie wyrządziła w tym okresie inflacja.