2020-05-05
Inwestycja w złoto w dobie pandemii koronawirusa
Za nami pierwsza fala paniki na rynkach, którą obrazowały silne spadki indeksów giełdowych. W takich warunkach zyskują tradycyjne bezpieczne lokaty, jaką jest niewątpliwie fizyczny metal szlachetny. Złoto ponownie jest wyceniane na londyńskiej giełdzie powyżej 1700 dolarów za uncję. Popyt na fizyczny kruszec w pewnym momencie przewyższył podaż. To skutek zawieszenia działalności niektórych rafinerii, m.in. w Szwajcarii.
Niedobór fizycznego złota to efekt wzmożonego popytu ale również globalnego lockdownu. Duża awersja do ryzyka na rynkach finansowych powoduje, że inwestorzy szukają alternatywy w inwestycjach, a na złocie w długim terminie trudno stracić. Spoglądając na wykres notowań, na królewskim metalu panuje rynek byka, a światowe załamanie gospodarcze prawdopodobnie dopiero przed nami.
Problem rafinerii i mennic
„Zamrożenie” logistyki spowodowało, że dostarczanie metalu z kopalń do rafinerii a później do mennic i klientów stało się w pewnym momencie niemożliwe. Niska podaż spowodowała tym samym, że ceny fizycznych sztabek oraz monet w pewnym momencie zdecydowanie odbiegały od notowań „papierowego” złota. Co prawda mennice szwajcarskie, które produkują wyroby inwestycyjne wznowiły już produkcję, nadal jednak występuje niedobór po stronie podażowej. Do „działania” wróciły rafinerie Valcambi, Argor-eraus oraz PAMP. Podmioty te wstrzymały swoją działalność już 20 marca. Był to efekt władz państwowych, gdyż sztabki nie zostały uwzględnione na liście rzeczy pierwszej potrzeby.
W Polsce również można zauważyć znaczny wzrost cen fizycznej sztabki. Dzieje się tak dlatego, że dealerzy metali opierają swój biznes na niskiej marży. Należy pamiętać, że firmy te mają stałe koszty prowadzenia działalności, tj. najem lokalu, pracownicy. Towar przestał być dostępny, a szybko wysychające zapasy rafinerii stały się po prostu towarem reglamentowanym, przez co jego wartość stała się jeszcze większa. W takim układzie mennice krajowe musiały za złoto płacić więcej, dlatego finalna cena dla inwestora detalicznego odbiegała i odbiega nadal od cen spot. Sytuacja się unormuje, kiedy globalne zamrożenie gospodarek spotka się z odwilżą.
Przestraszony świat kieruje się w stronę złota
Nie tylko w Polsce popyt na złoto jest ogromny. Dane z ostatniego raportu World Gold Council wskazują, że w całym pierwszym kwartale 2020 roku popyt na surowiec wzrósł o kolejne 1083,8 ton. Był to wynik lepszy od analogicznego okresu 2019 roku.
Wykres: Światowy popyt na złoto w Q1 2019 oraz Q1 2020, źródło: WGC
Struktura zapotrzebowania była jednak nieco odmienna. W pierwszych miesiącach tego roku zdecydowanie większy był popyt na złoto stricte inwestycyjne, głównie na produkty finansowe, oparte o cenę metalu. Popularność sztabek oraz monet była podobna (wykres nie uwzględnia kwietnia). Na uwagę zasługuje fakt spadku zakupów jubilerskich wśród konsumentów. To był efekt tego, że w Indiach oraz Chinach złoto stało się bardzo drogie w lokalnych walutach (deprecjacja krajowych walut względem dolara). Dodatkowo kupno biżuterii jest jednak bardziej zaliczane do działań konsumpcyjnych niż inwestycyjnych, a w obliczu recesji, ludzie po prostu zaczynają oszczędzać. Dla przykładu w Indiach popyt na złoto jubilerskie spadł w I kwartale o 41 proc i był najniższy od 11 lat.
Wykres: Popyt sektora jubilerskiego na królewski metal (dane kwartalne), źródło: WGC
Jubilerstwo ma jednak znikomy wpływ na cenę metalu. To głównie sektor inwestycyjny kreuje cenę na rynku. Tu na uwagę zasługuje ponowny silny napływ kapitału do fundusze ETF, które replikują cenę złota. Najwięcej tym razem zyskały fundusze europejskie. Z reguły zaś prym wiodą ETF-y amerykańskie. Największe wpływy kapitału odnotowano w marcu. Ta tendencja raczej nie powinna się odwrócić, a kwiecień może być pod tym kątem jeszcze lepszy. W sumie do funduszy napłynęło 298 ton, co dało najlepszy kwartalny wynik od 4 lat.
Wykres: Napływ kapitału do funduszy ETF replikujących cenę złota, źródło: WGC
Sztaby oraz monety cieszyły się podobnym zainteresowaniem jak rok wcześniej. Popyt był nieznacznie mniejszy niż w Q1 2019 (-6 proc). Chińczycy w okresie pandemii i lockdownu nie decydowali się na zakup fizycznego złota. Było to w głównej mierze po prostu niemożliwe, bo jak wiemy, gospodarka Państwa Środka została na początku roku wstrzymana. Spadek popytu na sztaby oraz monety sięgnął -48 proc. Po restarcie gospodarki, Państwo Środka powinno ponownie być w czołówce krajów kupujących fizyczny metal inwestycyjny.
Niedobór fizycznego złota to efekt wzmożonego popytu ale również globalnego lockdownu. Duża awersja do ryzyka na rynkach finansowych powoduje, że inwestorzy szukają alternatywy w inwestycjach, a na złocie w długim terminie trudno stracić. Spoglądając na wykres notowań, na królewskim metalu panuje rynek byka, a światowe załamanie gospodarcze prawdopodobnie dopiero przed nami.
Problem rafinerii i mennic
„Zamrożenie” logistyki spowodowało, że dostarczanie metalu z kopalń do rafinerii a później do mennic i klientów stało się w pewnym momencie niemożliwe. Niska podaż spowodowała tym samym, że ceny fizycznych sztabek oraz monet w pewnym momencie zdecydowanie odbiegały od notowań „papierowego” złota. Co prawda mennice szwajcarskie, które produkują wyroby inwestycyjne wznowiły już produkcję, nadal jednak występuje niedobór po stronie podażowej. Do „działania” wróciły rafinerie Valcambi, Argor-eraus oraz PAMP. Podmioty te wstrzymały swoją działalność już 20 marca. Był to efekt władz państwowych, gdyż sztabki nie zostały uwzględnione na liście rzeczy pierwszej potrzeby.
W Polsce również można zauważyć znaczny wzrost cen fizycznej sztabki. Dzieje się tak dlatego, że dealerzy metali opierają swój biznes na niskiej marży. Należy pamiętać, że firmy te mają stałe koszty prowadzenia działalności, tj. najem lokalu, pracownicy. Towar przestał być dostępny, a szybko wysychające zapasy rafinerii stały się po prostu towarem reglamentowanym, przez co jego wartość stała się jeszcze większa. W takim układzie mennice krajowe musiały za złoto płacić więcej, dlatego finalna cena dla inwestora detalicznego odbiegała i odbiega nadal od cen spot. Sytuacja się unormuje, kiedy globalne zamrożenie gospodarek spotka się z odwilżą.
Przestraszony świat kieruje się w stronę złota
Nie tylko w Polsce popyt na złoto jest ogromny. Dane z ostatniego raportu World Gold Council wskazują, że w całym pierwszym kwartale 2020 roku popyt na surowiec wzrósł o kolejne 1083,8 ton. Był to wynik lepszy od analogicznego okresu 2019 roku.
Struktura zapotrzebowania była jednak nieco odmienna. W pierwszych miesiącach tego roku zdecydowanie większy był popyt na złoto stricte inwestycyjne, głównie na produkty finansowe, oparte o cenę metalu. Popularność sztabek oraz monet była podobna (wykres nie uwzględnia kwietnia). Na uwagę zasługuje fakt spadku zakupów jubilerskich wśród konsumentów. To był efekt tego, że w Indiach oraz Chinach złoto stało się bardzo drogie w lokalnych walutach (deprecjacja krajowych walut względem dolara). Dodatkowo kupno biżuterii jest jednak bardziej zaliczane do działań konsumpcyjnych niż inwestycyjnych, a w obliczu recesji, ludzie po prostu zaczynają oszczędzać. Dla przykładu w Indiach popyt na złoto jubilerskie spadł w I kwartale o 41 proc i był najniższy od 11 lat.
Wykres: Popyt sektora jubilerskiego na królewski metal (dane kwartalne), źródło: WGC
Jubilerstwo ma jednak znikomy wpływ na cenę metalu. To głównie sektor inwestycyjny kreuje cenę na rynku. Tu na uwagę zasługuje ponowny silny napływ kapitału do fundusze ETF, które replikują cenę złota. Najwięcej tym razem zyskały fundusze europejskie. Z reguły zaś prym wiodą ETF-y amerykańskie. Największe wpływy kapitału odnotowano w marcu. Ta tendencja raczej nie powinna się odwrócić, a kwiecień może być pod tym kątem jeszcze lepszy. W sumie do funduszy napłynęło 298 ton, co dało najlepszy kwartalny wynik od 4 lat.
Wykres: Napływ kapitału do funduszy ETF replikujących cenę złota, źródło: WGC
Sztaby oraz monety cieszyły się podobnym zainteresowaniem jak rok wcześniej. Popyt był nieznacznie mniejszy niż w Q1 2019 (-6 proc). Chińczycy w okresie pandemii i lockdownu nie decydowali się na zakup fizycznego złota. Było to w głównej mierze po prostu niemożliwe, bo jak wiemy, gospodarka Państwa Środka została na początku roku wstrzymana. Spadek popytu na sztaby oraz monety sięgnął -48 proc. Po restarcie gospodarki, Państwo Środka powinno ponownie być w czołówce krajów kupujących fizyczny metal inwestycyjny.