Coraz trudniej żyć
Wysoka inflacja zabiera coraz więcej owoców naszej pracy. Rośnie prawdopodobieństwo wybuchu globalnego kryzysu. W tej sytuacji banki centralne kupują rekordowe ilości złota.
Według wstępnego szacunku GUS inflacja konsumencka wyniosła w październiku br. 17,9%. Jest to najwyższy od 1997 roku poziom wskaźnika mierzącego wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych. Inflacja rozlała się na wszystkie kategorie składników koszyka konsumpcyjnego. W ciągu roku żywność podrożała o 21,9%, energia o 41,7% a paliwa o 19,5%. Wzrost wynagrodzeń, emerytur i rent nie nadąża już za inflacją a to oznacza, że nasz majątek finansowy topnieje. Skutki inflacji najboleśniej odczuwają osoby o niskich dochodach, bowiem udział ich wydatków na podstawowe artykuły jest największy.
Polska znajduje się w czołówce krajów o wysokim tempie wzrostu cen konsumpcyjnych. Średnia inflacja w Unii Europejskiej wynosi 10,9%.
W wyniku wysokiej inflacji drastycznie spada siła nabywcza pieniędzy, które Polacy zarobili, zdeponowali na lokatach bankowych lub trzymają w przysłowiowej skarpetce. Według firmy badawczej GfK (Growth from Knowledge) w 2021 roku średnia siła nabywcza dochodu rozporządzalnego przypadającego na mieszkańca Polski per capita wynosiła 8.294 euro i była o 45% niższa od średniej unijnej - 15.055 euro. Taki wskaźnik plasuje nas na 28. miejscu wśród 42 europejskich państw. Obecnie tracimy już dwie pensje na rzecz inflacji, czyli przez listopad i grudzień pracujemy za darmo.
Inflacja wyhamowałaby, gdyby rząd zaprzestał rozdawać pieniądze bez pokrycia. Jednak wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych nie należy spodziewać się ograniczenia tego rodzaju populizmu.

Polska staje się coraz bardziej zadłużona. Zadłużenie sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniosło na koniec I półrocza br. 1,45 bln zł co stanowi 51,6% PKB. Ponadto wzrosło zadłużenie poza oficjalnym budżetem do 422 mld zł, co stanowi 13% PKB. Jest to kwota 15-krotnie wyższa niż w 2015 roku. Pozyskanie kolejnych funduszy pożyczkowych staje się trudniejsze, ponieważ ze względu na pogarszającą się ocenę sytuacji ekonomicznej w Polsce, inwestorzy żądają odpowiednio wysokiego oprocentowania obligacji skarbowych. Spada cena obligacji skarbowych a ich rentowności wzrosły powyżej 8%. Zwiększają się więc koszty obsługi długu i prawdopodobieństwo wejścia kraju w spiralę zadłużenia, co w czarnym scenariuszu prowadziłoby do bankructwa. Ministrowi Finansów coraz trudniej sprzedać obligacje skarbowe. We wrześniu br. udało się pozyskać ze sprzedaży obligacji zaledwie 2,6 mld zł, podczas gdy w sierpniu - 6 mld zł, w lipcu – 10 mld zł a w czerwcu – 14 mld zł.
Zaplanowany na przyszły rok deficyt budżetowy w kwocie 66 mld zł jest nierealny. Należy mówić o kwocie wynoszącej co najmniej 200 mld zł.
Nadchodzą ciężkie czasy. Dlatego Polacy coraz większą wagę przywiązują do oszczędzania na własną rękę i tworzenia sobie finansowej poduszki bezpieczeństwa na czarną godzinę. Optymalnie taka poduszka powinna odpowiadać sześciu miesięcznym dochodom. Jednak wobec szybko rosnących cen niewielu Polaków będzie w stanie wygospodarować w krótkim czasie wystarczające środki na czarną godzinę. A kryzys już jest u progu.
Nadejścia wielkiego kryzysu w gospodarce światowej spodziewają się również banki centralne, które w III kwartale br. zakupiły prawie 400 ton złota a od początku roku - 673 tony. Są to rekordowe zakupy zarówno w ujęciu kwartalnym jak również rocznym. Postępowanie banków centralnych daje do myślenia.
Wobec widma kryzysu, bessy na rynku akcji i nienadążającego za inflacją oprocentowania depozytów bankowych trudno znaleźć panaceum na rynku finansowym pozwalające zachować siłę nabywczą pieniędzy. Inwestowanie w nieruchomości jest ryzykowne, wymaga dużych nakładów i charakteryzuje się niską płynnością. Jedynie inwestycje w złoto lub srebro pozwalają w długiej perspektywie zachować realną siłę nabywczą pieniędzy a jednocześnie są płynne. Wielkość i czas inwestycji można ustalać zgodnie z osobistymi możliwościami i potrzebami.
