Złoto panaceum na inflację
Dziś problemem świata jest galopująca inflacja. Jest to pokłosie perturbacji w gospodarce wywołanych pandemią Covid-19 i wzrostu cen surowców energetycznych.
W lipcu br. Komisja Europejska przewidywała, że inflacja w Polsce w tym roku wyniesie 4,2% a w przyszłym spadnie do 3,1%. Okazało się, że była to prognoza mocno niedoszacowana. Według skorygowanego szacunku KE średnioroczna inflacja w Polsce w 2021 r. osiągnie 5,0%, w 2022 r. – 5,2% a w 2023 r. - 2,6%. Tymczasem wstępne dane GUS pokazują, że w październiku br. ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 6,8% rok do roku. Wobec poprzedniego miesiąca inflacja wzrosła o 1 pkt. proc. Jest to najwyższy odczyt CPI od grudnia 2001 roku. Inflacja w naszym kraju jest napędzana przede wszystkim dodrukiem pieniądza, niskimi stopami procentowymi, rozdawnictwem, wzrostem jednostkowych kosztów pracy oraz wzrostem cen energii i paliw. Na stacjach benzynowych płacimy o 1/3 więcej niż w październiku 2020 roku. W ciągu 12 miesięcy ceny nośników energii wzrosły o 10% a żywności i napojów bezalkoholowych o blisko 5%.
Nic nie wskazuje, że w kolejnych miesiącach szaleństwo cenowe zniknie. O celu inflacyjnym na poziomie 2,5% +-1% można na długo zapomnieć. Decyzja Rady Polityki Pieniężnej NBP w sprawie podwyżek stóp procentowych była spóźniona. Na znaczącą podwyżkę stóp procentowych rzędu 2%, która mogłaby zatrzymać galopujący wzrost cen, nie można liczyć w obecnej sytuacji, kiedy gospodarka jest mocno zdeterminowana polityką. Spodziewam się, że silna dynamika cen utrzyma się do końca tego a także w przyszłym roku.
Silne wzrosty cen mają miejsce również w innych krajach europejskich. Jak podał Eurostat inflacja HICP w Strefie Euro wyniosła w październiku 4,1%. To istotny wzrost wobec poprzedniego miesiąca, kiedy odnotowano inflację na poziomie 3,4%. Przyczynami inflacji były przede wszystkim podwyżki cen surowców energetycznych i dodruk pieniądza. Inflację napędzają również coraz wyższe ceny uprawnień do emisji CO2. Najwyższy poziom inflacji w Eurolandzie odnotowały kraje bałtyckie – Litwa 8,2%, Estonia 7,4% oraz Łotwa 6,0%.
Na fali wznoszącej jest inflacja również w Stanach Zjednoczonych. W październiku przyspieszyła do 6,2%, przekraczając oczekiwania ekonomistów o 0,4 pkt. proc. Jest to najwyższy odczyt CPI w USA od 1990 roku. O wielkości dynamiki cen konsumpcyjnych za Oceanem niech zaświadczy fakt, że jeszcze w lutym tego roku inflacja wynosiła 1,7%.
Inflacja degraduje nasze portfele. Kwota 100 zł, jaką posiadał pan Kowalski rok temu 100 zł obecnie jest warta 93 zł. Spadek wartości pieniądza o 7% oznacza bezpowrotną stratę wynagrodzenia za blisko miesiąc pracy. Pan Smith z USA za studolarówkę zaoszczędzoną rok temu kupi dzisiaj tyle towarów i usług, jakby miał faktycznie 94 dolary. Jak widać straty finansowe ponoszone w wyniku inflacji przybierają już konkretne wartości i są one nieodwracalne. Czy jest więc sens oszczędzania na lokatach bankowych lub trzymanie pieniędzy w przysłowiowych pończochach? Oprocentowanie oszczędności w bankach na poziomie zerowym nie rekompensuje spadku wartości pieniądza fiducjarnego, którego wartość opiera się na zaufaniu do emitenta a ta drastycznie spada.
Czas więc powrócić do aktywów, które cieszą się ponadczasowym zaufaniem - złota i srebra. Ulokowanie majątku finansowego w niezniszczalne kruszce zawsze pozwalało go zabezpieczyć przed kryzysami, wojnami czy nieuczciwością rządów i finansjery. Ta zasada sprawdzi się również w obecnych trudnych czasach.